






Gorzowscy radni tak uradzili, że Wojewoda Lubuski uchylił kwietniową ustawę w całości. Czego dotyczyła? Diety za nieobecność na sesji w przypadku choroby radnego. I choć radna Marta Bejnar-Bejnarowicz z klubu Kocham Gorzów przestrzegała, że tak się stanie, ci, którzy wiedzieli swoje i których nie interesuje prawo, a własny interes, przegłosowali propozycję przewodniczącego Jana Kaczanowskiego.
Aż trudno uwierzyć, że ludzie, którzy mają swoje lata i w radzie miasta zasiadają nie od dziś, nie chcą zrozumieć, czym jest dieta radnego, co oznacza, jakie niesie ze sobą obowiązki i domagają się zapłaty za nieobecność w przypadku choroby. Zapomnieli, że dieta to nie pensja, a działalność radnego, to nie praca. Zapomnieli albo chcieli zapomnieć, licząc… no właśnie… na co? Że Wojewoda przyjmie niezgodną z prawem ustawę?
„Udział w pracach Rady Miasta to wszak nie szkoła, tylko działalność społeczna. Potrącenie z diety jest neutralnym, obiektywnym odzwierciedleniem faktu: nie będąc na sesji, radni i radne nie zajmują się sprawami miasta, czyli nie wykonują w tym czasie mandatu, a zatem mieszkańcy nie mają im czego rekompensować.” – pisała już 23 kwietnia w tekście „Radnych skok na kasę” Alina Czyżewska. Całość felietonu przeczytacie tu: https://publicystyka.ngo.pl/radnych-skok-na-kase-felieton-czyzewskiej?fbclid=IwAR08460ZsSQedru0y0oZgDvzgmeNv-hzahAukcB-jafHWd3ANF_necgLaWM
Ponieważ Alina Czyżewska przedstawiła całą wykładnię sprawy, nie mam zamiaru się powtarzać. Ale kilka uwag muszę skreślić.
Czyżby przewodniczący Jan Kaczanowski stracił zdrowy rozsądek i w sytuacji epidemii wyszedł z tą przedziwną inicjatywą, bo nie miał nic ciekawszego do zaproponowania?
Czyżby 16 radnych z klubów Gorzów Plus i PiS oraz Jerzy Sobolewski z Koalicji Obywatelskiej nie potrafiło przeczytać zasad dotyczących sprawowania przez nich mandatu i mimo wszystko, i wbrew wszystkiemu zdecydowali się walczyć o własne korzyści?
Czyżby wstrzymujący się: Halina Kunicka z KO oraz Krzysztof Kochanowski z Kocham Gorzów naprawdę nie umieli podjąć decyzji, czy po prostu asekuracyjnie nie opowiedzieli się po żadnej stronie?
O radnych Broszko czy Kurczynie nawet nie wspomnę. To przecież prawnicy, od których należałoby wymagać większej znajomości prawa i jego respektowania. To oni powinni wytłumaczyć przewodniczącemu, że jego pomysł należy roztrzaskać o najbliższy mur i zapomnieć o tego typu inicjatywach. Ale jeśli przewodniczący nie potrafi dotrzeć do źródeł tego prawa, to dlaczego jest przewodniczącym? Czy ta funkcja to tylko wyróżnienie dla wyróżnienia?
Wojewoda przypomniał rzecz oczywistą, że radny pełni funkcję społecznie, a dieta jest tylko ekwiwalentem za utraconą płacę, którą mógłby osiągnąć w czasie uczestnictwa w posiedzeniach rady. Czy to takie trudne do zrozumienia? Czy może rada miasta to swoisty folwark z takim opiekuńczym przewodniczącym i krzykliwą radną, która nie pierwszy raz ostro oświadczyła, że opinia Marty Bejnar-Bejnarowicz ją nie interesuje, a za grosikami, które mogłaby zyskać, zagłosuje zawsze, nawet wbrew prawu? Czy gorzowskim radnym – mam na myśli tych, którzy kolejny raz zapomnieli o składanej przysiędze i istnieniu rozumu – po prostu nie wstyd czy może dotknął ich jakiś ostry cień mgły?
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
« | grudzień 2023 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |