






Gorzów dzieli od Wilna bez mała tysiąc kilometrów. Jednak nieważne są kilometry, a serca, które tę odległość skracają.
Misyjna wyprawa do Wilna minęła jak wszystko, co dobre – bardzo szybko. Za szybko. Choć obiecywałam sobie, że będę chłonąć atmosferę miejsc, z których pochodzi wielu gorzowian, a na pewno ich przodków, tego planu nie udało mi się zrealizować. Bo kiedy jedzie się z misją do siostry Michaeli Rak, to trzeba wejść w rytm jej życia i tego, co na Rossie 4 i 4a dzieje się każdego dnia. A dzieje się tak wiele, że trzeba tam być, by uwierzyć, że tak można.
W pierwszym na Litwie Hospicjum im. Bł. Michała Sopoćki byliśmy codziennie od poniedziałku 29 kwietnia do soboty 4 maja. Nasz przyjazd był wyczekiwany i choć na początku siostry Michaeli nie było w Wilnie, bo głosiła słowo o miłosierdziu w Madrycie, to wszystko zostało wcześniej ustalone i musiało być tak zorganizowane, by ukochany Gorzów nie czuł się samotny.
„Ukochany Gorzów” – to słowa, którymi Michaela przedstawiała innym naszą niewielką grupę, podkreślając, że z tego miasta przybyła do Wilna, ale Gorzów nieustannie nosi w sercu. Każdego dnia, oprócz nas, hospicjum odwiedzali różni ludzie z całej Polski i zawsze z ust zakonnicy padało: „A to jest mój ukochany Gorzów”. I mówiła o ludziach, którzy jako wolontariusze pracowali z nią w hospicjum św. Kamila - jak Jadwiga Żurawska - którzy pomagali dawniej i pomagają teraz – jak senator Władysław Komarnicki – którzy przywieźli dary serc – jak Maria Gonta, Halina Motyka, Barbara Schroeder, Zofia Bilińska czy pisząca te słowa - za co jest bardzo wdzięczna. Dziękowała również Prezydentowi Gorzowa Jackowi Wójcickiemu, wiceprezydent Małgorzacie Domagale, która indywidualnie przekazała datek i gorzowskim mediom za wsparcie jej działań.
– Gorzowiacy kochani, których w sercu noszę, nauczyliście mnie miłości i tę miłość przelewam tutaj na ziemi wileńskiej. Pozdrawiam was od naszych rodaków i mieszkańców całej Litwy. Łączy nas miłość i misja hospicyjna. Dziękuję za dary i wszystko, co robicie dla hospicjum. Dziękuję wam serdecznie. Dziękuję – mówiła w obecności ludzi z Poznania, Lublina, Rzeszowa i innych zakątków kraju, a potem z wrodzoną sobie serdecznością i uśmiechem na ustach, zwracała się do nas: - A teraz wynocha, bo mam robotę.
I to „wynocha” miało w sobie tyle czułości, że powtarzaliśmy je przed nią każdego dnia. Wiedzieliśmy, że nie możemy zabierać jej zbyt wiele czasu. Z tego też powodu obawiałam się, że nie wykonam jednego z ważniejszych punktów wyprawy, czyli zdjęć z hospicjum. W pewnym momencie sprawa wydawała się beznadziejna, bo przecież zdjęcia z takiego miejsca to rzecz wyjątkowo intymna i trudna. Nie da się tam wejść z ulicy i napstrykać kilkadziesiąt fotek.
Ostatecznie zostaliśmy wprowadzeni do pokoi pacjentów, którzy przyjęli nas z uśmiechem i nawet pozwolili się sfotografować. Powstał więc cykl zdjęć, które pokażę w Gorzowie. Mam nadzieję, że spotka się z życzliwym przyjęciem. Najprawdopodobniej wernisaż odbędzie się w kawiarni „Dziki Bluszcz”. O szczegółach poinformuję w odpowiednim czasie. Wystawa będzie przygotowana dzięki wsparciu Urzędu Miasta Gorzowa, za co również najserdeczniej dziękuję.
Wyprawa do Wilna przesycona była nie tylko akcentami gorzowskimi, ale i patriotycznymi. Kiedy któregoś dnia zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu przed czerwonym światłem, zauważyłam, że macha do mnie mężczyzna z eleganckiego maybacha. Otworzyliśmy szyby i wymieniliśmy kilka słów. Przeczytał, że jesteśmy z Gorzowa i – choć sam pochodził z Wilna, nie miał nikogo w Polsce - przesłał nam słowa sympatii, a gdy dowiedział się, że jesteśmy u s. Michaeli, wyraził się o niej w najlepszych słowach.
Romualda Szumskiego, bo tak się nazywał, spotkałam jeszcze w sobotę, gdy przez Wilno przeszła Parada Polskości, czyli doroczny marsz z okazji święta Polaków i Polonii za Granicą. I my też szliśmy, przyglądając się tej niepodzielonej polskości, o którą u nas coraz trudniej. Oczywiście, nasz udział w marszu to inicjatywa Michaeli, która na pytanie, co tam się będzie działo i jak to wygląda, powiedziała krótko: - Zobaczycie.
I zobaczyliśmy rzecz niecodzienną. Podejrzewam, że było nas jak w całkiem niemałym mieście, bo pochód szedł i szedł, i szedł. Policja zamknęła ulice, ruch zamarł, a w powietrzu unosiły się słowa wszystkich polskich pieśni patriotycznych. Oczywiście, były transparenty, stroje ludowe i mnóstwo uśmiechów. Po godzinie marszu, który prowadziła orkiestra i piękne dziewczyny z pomponami, dotarliśmy pod Ostrą Bramę, gdzie została odprawiona msza św. w intencji Polaków na obczyźnie. Ponieważ dzień później przypadała 200-setna rocznica urodzin Stanisława Moniuszki, wydarzenie i mszę ubarwił występ Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk, który wystąpił też z okazji 30-lecia Związku Polaków na Litwie.
Po tym wyjątkowo wzruszającym wydarzeniu, po szybkim obiedzie, ruszaliśmy w drogę powrotną. A nasz bagażnik wypełniło niemal 100 serc z piernika, które Gorzowowi podarowała siostra Michaela. Teraz rozdaję je dziękczynnie wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób wsparli naszą misyjną wyprawę.
Był to dla mnie szczególnie ważny czas, który jeszcze się nie zamknął. Przecież w Wilnie powstaje kolejne hospicjum – tym razem dla dzieci - i potrzebuje wsparcia serc z całego świata. A na samą budowę gorzowska siostra Michaela Rak potrzebuje 1,5 mln euro. Wierzę, że jakaś cząstka będzie pochodziła i od nas.
Tekst i foto Hanna Kaup
Więcej zdjęć w galerii eGo FOTO:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2019-05-06_serca_dla_gorzowa,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2019-05-06_serca_gorzowa,
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
« | grudzień 2023 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |